O psach

 ,,OZZY"

To naprawdę smutne jak ludzie traktują zwierzęta na tym świecie bez opamiętania i żadnego dla nich szacunku je zabijają lub znęcają się nad nimi .

Część pierwsza opowiada o tragicznym losie psa imieniem Ozzy który chciał być kochany , a został brutalnie zabity przez swoją właścicielkę .




Przeczytajcie tą historię, historię biednej istoty, która w nas ludziach pokładała całe swoje zaufanie, która poza nami ludźmi świata nie widziała, .... a która z rąk „człowieka” dokonała żywota w męczarniach...

Otóż istota ta Ozzy, cudowny golden retriever, stracił Państwa w niewyjaśnionych okolicznościach...
Jego dobre serce wyczuło inną dobrą duszę w ludzkiej postaci, Zuzię, w trakcie spaceru Zuzi z psami, Ozzy podszedł do Niej spojrzał i ... Ta Osoba o Wielkim Sercu nie miała sumienia zostawić Go na ulicy...
Wzięła Go ze sobą...
Fakt iż sam posiada dwa psy nie pozwolił Jej na to, żeby posiadała trzeciego...
Zaczęła mu szukać dobrego domu, w którym Pies znajdzie swoje miejsce na Ziemii, w którym pozostanie do końca życia, w którym będzie tym kochanym, wspaniałym Przyjacielem człowieka...
Dzięki zaangażowaniu kilku osób, między innymi Ani wydawało się, że Ozzy złapał Pana Boga za nogi...
Po ogłoszeniu w prasie, zgłosiła się niejaka Aga, osoba bardzo przekonywująca, bardzo miła, warunki, które miała zapewnić Ozziemu sprawiały iż każdy czuł, że Pies trafił na swego człowieka...
Ozzy, pies z zapaleniem jąder, ale w bardzo dobrym stanie, z zawsze uśmiechniętym pyskiem i zawsze rozmachaną łapką , z ranami po poparzeniach, był według Agi tym wymarzonym jedynym Przyjacielem, tym bardziej, że pół roku wcześniej odszedł ich inny goldek...
Nasz czworonożny Przyjaciel został przekazany w Jej ręce...
Miał trafić do domu z ogrodem rodziców Agi, wszyscy cieszyli się jak szaleni, kolejne psie życie uratowane...
Ale...
Ale... Już jeden dzień po przyjęciu Ozziego przez Agę nastąpiła cisza, niepokojąca cisza...
Brak jakiegokolwiek kontaktu z tą dziewczyną, brak jakichkolwiek wieści o Ozzim...
Wszystkich to bardzo zaniepokoiło, nie tak miało być... W piątek dwa dni po przekazaniu Ozziego miał On trafić do rodziców Agi, miała zostać podpisana umowa adopcyjna, miał być cały czas utrzymywany kontakt...
A tu nic, tu przeraźliwa cisza... L
Gdy na jednym z forum internetowych ostrzeżono Agę, że ktoś się do niej wybiera z wizytą, dziewczyna wysłała sms-a: PIES ZDECHŁ.
Stało się to niby nagle, w ciągu niecałej godziny pochowała psa...
Nikt w to nie wierzył... Nie wiedzieliśmy co o tym sądzić, ale każdy miał nadzieję, że dziewczynie coś pomieszało się w głowie...
W/w Aga zaoferowała się z pokazaniem miejsca pochówku Psa...
W końcu ludzie zaniepokojeniu losem Psiaka konspiracyjnie pojawili się w miejscu, gdzie Pies miał przebywać...
Otworzył im ojciec dziewczyny, tłumacząc, że Aga jest osobą dorosłą i sama odpowiada za to co robi....
Było już późno, dobrzy ludzie, którzy z daleka przybyli sprawdzić co się dzieje z Ozzim musieli wracać do siebie...
Rano ponownie zadzwonili do Agi...
Odebrała, po długich namowach umówiła się z Nimi i pojechała...
Wskazała miejsce pochówku, każdy jeszcze wierzył, że to nieprawda...
Ale jednak po odkopaniu okazało się, że rzeczywiście Ozzy NIE ŻYJE... Aga niewzruszonym tonem powiedziała, ze nie dała Psu antybiotyku...
Jednak jak wytłumaczyć to, że wszędzie było pełno krwi????
Aga odeszła w dal... nic jej nie obchodziło....
Dzielny Krzysztof i Magda zrobili zdjęcia, wzięli doczesne ciało Ozziego i zawieźli Go na sekcję do AR we Wrocławiu...
Na wyniki czekaliśmy do dziś...
I stało się, wyniki dotarły: Ozzy został z premedytacją zabity, został zabity wskutek uderzeń tępym narzędziem, miał złamane większość kości, ale miał też wolę życia...
Wiadomo, że zanim odszedł cierpiał kilka godzin, wielce prawdopodobne jest, że został zakopany jeszcze za żywota ....
Najgorsze jest to, że weterynarz już w sobotę stwierdził, że Pies nie żyje od około 3 dni, czyli od środy...
Od dnia, w którym trafił do Agi... Wniosek nasuwa się sam...
Ozzy, Pies, który szukał przyjaciela przez wielkie P, który nam ufał został z premedytacją zabrany tylko po to, żeby Go zakatować...
Nie wiadomo czy działała sama, raczej ciężko w to uwierzyć, być może w sprawę zaangażowane były także inne osoby...
A raczej na pewno... Jak drobna dziewczyna wykopałaby grób w miejscu leżącym ugorem, jak przeniosłaby do niego Ozziego????
OZZI PRZED ŚMIERCIĄ


Oto drastyczne i smutne zdjęcia, które wykonano po śmierci Ozzy`ego, 
Tak wyglądał Ozzi po śmierci w jego GROBIE


To się nie mieści w naszych sercach, w naszych głowach, w naszej rzeczywistości...
To się nazywa niska szkodliwość czynu...
To trzeba zmienić, trzeba zmienić dla naszych czworonożnych niezawodnych Przyjaciół, dla naszego świata, dla nas samych...
Ozzy, przepraszam za bezzsilność wobec tego świata...

JEŚLI WSTRZĄSNĘŁA TOBĄ TA HISTORIA- HISTORIA EGOIZMU, MORDERSTWA I BRAKU NAJPRYMITYWNIEJSZYCH UCZUĆ- POMÓŻ. NAGŁOŚNIJ RAZEM Z NAMI SPRAWĘ OZZY'EGO- PSA KTÓRY CHCIAŁ ŻYĆ, KTÓRY MIAŁ SIŁĘ WOLI, KTÓRY POTRAFIŁ KOCHAĆ, KTÓRY CZUŁ... I KTÓRY ZOSTAŁ W BESTIALSKI SPOSÓB ZAMORDOWANY TĘPYM NARZĘDZIEM Z BŁAHYCH- ALBO I BRAKU- POWODÓW, CIERPIAŁ, PODDAŁ SIĘ...
PROSIMY- POMÓŻ NAM NAGŁAŚNIAĆ TĄ SPRAWĘ! NIE POZWÓL BY USZŁO TO WSZYSTKO PŁAZEM "POTWOROWI"! 

Oto kilka wypowiedzi na ten temat

Nie jest sztuką zabić bezbronną istotę, sztuką jest Ją ...
Nie jest sztuką zabić bezbronną istotę, sztuką jest Ją pokochać... Śmierć za Śmierc......

~Xardas_kg, 2006-09-03 21:41







Pies jest najlepszym przyjacielem człowieka.Niestety Ozzy ...
Pies jest najlepszym przyjacielem człowieka.Niestety Ozzy za zaufanie do człowieka zapłacił własnym życiem.Nie było mu pisane szczęście na tym świecie.A wszystko przez bezuczuciowosc nie których ludzi.Nie umiem takich ludzi nazwac ludzmi,bo dla mnie taki człowiek jest potworem...Nie rozumiem tego jak można wyżadzic krzywde najlepszemu przyjacielowi.Ozzy zostaniesz na zawsze w naszej pamięci...Spoczywaj w pokoju piesku...

~Szybki '89, 2006-09-03 21:53





OTO BLOG KU PAMIĘCI OZZIEGO


OZZY 



NAGŁAŚNIAJ SPRAWĘ! OTO BANNER. UMIEŚĆ GO NA SWOJEJ STRONIE, WRAZ Z ADRESEM NASZEJ STRONY. NAPISZ O TYM SWOIM ZNAJOMYM Z GADU-GADU. NIECH KAŻDY TO PRZECZYTA.




 ,, Horror w schronisku"

Była kierowniczka schroniska dla zwierząt w Dyminach jest podejrzana o znęcanie się nad przetrzymywanymi tam zwierzętami. UWAGA! już rok temu alarmowała w tej sprawie.

W czasie śledztwa Prokuratura Rejonowa Kielce - Wschód ustaliła, że Grażyna K. była odpowiedzialna za zadawanie cierpienia i znęcanie się nad przetrzymywanymi w schronisku psami. Grażyna K. była kierowniczką schroniska w Dyminach od 2006 do 2010 roku.

- Zwierzęta przebywały tam w niewłaściwych warunkach, bez uprzedniej segregacji ze względu m.in. na płeć czy wielkość. W efekcie dochodziło do agresji psów, niekontrolowanego rozmnażania, zarażania chorobami - mówi Sławomir Mielniczuk, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Kielcach. Zdaniem prokuratury kierownictwo schroniska nie zadbało nawet o to, by psy miały, co jeść.
Zobacz reportaż UWAGI! o tej sprawie:



Placówką zarządzało Przedsiębiorstwo Usług Komunalnych w Kielcach. Zwierzęta przetrzymywano w skandalicznych warunkach, część z nich była wygłodzona. Psy zagryzały się w boksach, usypiano je, a schronisko nie potrafiło wyjaśnić, z jakiego powodu.

Grażyna K., przedstawiciele PUK-u i władze Kielc na początku bagatelizowały te zarzuty. Gdy jednak schronisko odwiedziła delegacja parlamentarzystów i na miejscu zobaczyli jak to wygląda, miasto musiało zareagować, a powiatowy lekarz weterynarii w Kielcach skierował do prokuratury doniesienie o popełnieniu przestępstwa. PUK odsunięto od prowadzenia schroniska i zaczęło nim zarządzać Świętokrzyskie Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami w Kielcach.

 ,,Pies widmo-Lucky"


Pies – widmo
8-letni Lucky umierał z wycieńczenia, zaledwie kilka metrów od płotu, na oczach właściciela i sąsiadów. Właściciel chcącego porozmawiać reportera UWAGI! potraktował w chamski sposób, a jego sąsiad powiedział reporterowi krótko: - Zajmijcie się czymś lepszym.
 Także inni sąsiedzi nie mieli sobie wiele do wyrzucenia, że na ich oczach żywa istota po prostu zdychała. Lucky, pies rasy husky, pewnie by zdechł, gdyby nie interwencja krakowskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami, które o jego sytuacji dowiedziało się dzięki anonimowemu rozmówcy. Podczas interwencji inspektorom TOZ-u udało się zarejestrować materiał filmowy, a obawiający się konsekwencji właściciel natychmiast zrzekł się swoich praw do psa.

- Nie chciał wyjść z budy, wyglądał jak widmo – mówi Rafał Feldman, inspektor Krakowskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami. – Właściciel mówił o swoich kłopotach, o tym, że nie ma pracy, a pracował 44 lata.

Lucky trafił do gabinetu weterynarza Krzysztofa Wickowskiego, który go uratował. Ważył 16 kg. Zdjęcia Lucky’ego szybko pojawiły się na portalach internetowych. Mimo koszmarnego stanu psa, już po niespełna tygodniu znalazła się osoba chętna, by go adoptować. Joanna Delawska na co dzień kieruje ośrodkiem jeździeckim w Rybniku. Ma duże doświadczenie w hodowli zwierząt, jednak widok Lucky’ego ją zszokował.

- Były obawy, czy uda się go wyciągnąć z takiego stanu – mówi Joanna Delawska. – Nigdy dotąd nie widziałam tak zaniedbanego zwierzęcia.

Troskliwa opieka pomogła. Po dwóch tygodniach w nowym domu Lucky’emu goją się rany, jest coraz silniejszy, bawi się ze swoją nową koleżanką Zadrą. Życiu psa nie zagraża już niebezpieczeństwo, ale jego rehabilitacja potrwa jeszcze wiele miesięcy. Były właściciel nie przyznaje się do rażących zaniedbań, na jakie naraził psa. Prokurator postawił mu już zarzuty znęcania się nad zwierzęciem, za co grozi rok pozbawienia wolności.
                                                        Oto zdjęcie Luckiego

                                                     A oto film

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz